...czyli człowiek człowiekowi Finem II.
Tak jest, obiecana kontynuacja poprzedniej notki i kilka nowych spostrzeżeń w kwestii podejścia do świata.

Ludzie, których technika nie stoi w sprzeczności z naturą
Z gimnazjum pamiętam do tej pory parę ciekawych dyskusji z nauczycielami - czasem bardziej niż informacje z przedmiotu, którego uczyli, ale jeśli poboczny temat i tak dotyczył danej gałęzi nauki, to też się liczy jako wiedza wyniesiona z lekcji przedmiotu X, prawda?
Kiedyś, nie bardzo pamiętam, przy okazji jakiej dyskusji, Pan Wałek aka Pan Pokemon stwierdził, że brak dużych fabryk w okolicy naszego miasta (pośrednia przyczyna wysokiego bezrobocia, które mieliśmy akurat na tapecie) to wina faktu, że Malbork otoczony jest przez żyzne gleby. Rolniczo teren pierwsza klasa, szkoda byłoby tracić tak dobrą glebę pod budowę fabryk, a resztę truć odpadami. Logiczne i nade wszystko prawdziwe. Tak przynajmniej wtedy uważałam i do tej pory zgadzam się z częścią powyższego rozumowania. Jednakże tu, w Oulu, wybór nie zawsze leży pomiędzy tym, co mamy z natury, a tym, co może wytworzyć ludzkość. Czasami jest to kwestia doboru odpowiednich technik i dokładnego przemyślenia planowanych rozwiązań, aby dało się pogodzić jedno z drugim. Tak, da się. Mam na to całkiem mocne dowody.
Picture

















Most utworzony na grzbiecie zapory na rzece Oulujoki. W tle widać, jak duża jest różnica poziomów wody po obu stronach tamy.

Po pierwsze, elektrownia wodna. Sam pomysł wykorzystania energii rzeki, która i tak tamtędy płynie do zasilania komputerów i lodówek już jest z gatunku tych, na które Greenpeacowcy patrzą z mniejszą podejrzliwością. Budowa elektrowni wodnej wiąże się jednak z szeregiem niezbędnych inwestycji mających duży wpływ na środowisko - i już przestaje być tak róż... błękitno. Budowa zbiornika retencyjnego, konieczność czasowego przekierowywania koryta rzeki, wpływ takich zmian na wszystkie wodne organizmy danego akwenu... To nie jest rzecz błaha. Ile kontrowersji może wywołać jedna budowla, w założeniu mająca produkować relatywnie "czystą" energię dla okolicznych mieszkańców; ile trzeba poświęcić, aby móc zyskać, można się przekonać na przykładzie największej tego typu konstrukcji na świecie - Tamy Trzech Przełomów (oczywiście w Chinach). Zainteresowanym polecam zacząć poszukiwania od Wikipedii(http://pl.wikipedia.org/wiki/Zapora_Trzech_Prze%C5%82om%C3%B3w) i opracowania tematu dokonanego przez studentki SGGW (http://levis.sggw.waw.pl/~ozw1/zgw/msos/05_06/Chiny/zaporatrzechprzelomow.html).
Wróćmy jednak do Ouluńskiej elektrowni wodnej. Budowę rozpoczęto w 1940 roku, energii zaczęła dostarczać osiem lat później. Wtedy jeszcze nie było ekoboomu, a świadomość zmian klimatycznych drzemała w ludziach w najlepsze, czasem tylko lekko wybudzając się, kiedy jakiś pionier badań nad klimatem przyuważył, że coś jest, kurna, nie tak z tą temperaturą. Zastosowane podczas budowy elektrowni Merikoski rozwiązania nie wynikały zatem z odgórnie narzuconej konieczności dbania o środowisko, nim je do końca rozmontujemy, ale z głębokiej potrzeby zachowywania się możliwie nieinwazyjnie w stosunku do otoczenia  przy rosnącym zapotrzebowaniu na energię. Jak na tamte czasy rozwiązania były nowatorskie (do tej pory się nie starzeją!) i zapewne bardzo kosztowne. Inwestycja zwróciła się jednak z nawiązką dawno temu, a dodatkowe atrakcje, jakie zapewnia miastu zbiornik sprawiają, że betonowa zapora nie wygląda tak przerażająco "sztywno". Pomyśleli nawet o rybach!
Ale nie tacy głupi ci Finowie. Chcąc mieć i energię i łososie oraz pstrągi wykombinowali objazd dla ryb - płytki strumień łączący oba poziomy tamy, umożliwiający rybom swobodną wędrówkę. Pierdyknęli wpoprzek uroczy mostek, kilka ławeczek oraz podestów


Tu się pływa raczej słabo.


Picture
i po obkoszeniu trawy ogłosili, że to wszystko to część parku. Jest gdzie posiedzieć i na co popatrzeć, taki wschodnioazjatycki minimalizm w północnoeuropejskim wydaniu. Na głębszej części zbiornika do kompletu zainstalowano kilka fontann. Też ładne wodotryski. I  ludzie przychodzą, bo mają gdzie. Nacja-rekreacja, fajnie jest.

Kolejna rzecz: nie samą wodą żyje Fin. Elektrownia, mimo, że mocarna, pokrywa zapotrzebowanie na energię większości mieszkańców. Pozostają jeszcze różnego rodzaju zakłady, fabryki, laboratoria... et cetera, et cetera. 
No to dawaj, budujemy kolejną elektrownię, a żeby się ludziom nie nudziło, to niech tym razem będą jakieś kominy w krajobrazie. I generator chmur. I żeby miało wykop jak Pele. I najlepiej, żeby do tego wszystkiego nie śmierdziało, nie truło i za bardzo nie trzeba było ryć po skałach, bo nie ma gdzie i czego. 
Podumali panowie inżynierowie, zrobili naradę, bo wprawdzie żądania były kosmicznymi, to tak na granicy stratosfery i w temacie można było podziałać.

Picture
Bardzo chcę wierzyć, że to tak wyglądało .

Picture

 Fakt, że w wodzie opływającej wyspę, na której postawiono  elektrownię można się kąpać nie wymaga dodatkowego komentarza. I nie, pływające tam rybki wyglądają zupełnie normalnie.

Policzyli, podyskutowali, POMYŚLELI. Pojechali po zewnętrznej. 
Toppila jest największą na świecie elektrownią opalaną torfem, zdolną wyciągnąć do 190 MW. Swój udział w majstrowaniu turbin dla niej miał m.in. Zamech :) Charakterystyczny punkt w krajobrazie, trudno go przegapić... ale dla mieszkańców oznacza to tylko drogowskaz i tańszy prąd. Drzewa czują się świetnie, nie zraszane co jakiś czas rozcieńczonym kwasem, a smog znany jest wyłącznie z naukowych opracowań dotyczących Londynu i Los Angeles. Woda zimna i przejrzysta jak należy, a żyjące w niej stworzonka nie charakteryzują się losową liczbą kończyn. Koszt inwestycji ogromny, ale jak w loty kosmiczne inwestuje się wiedzą i badaniami, a nie materiałami, to złom można pakować w naziemne konstrukcje. 
Jest jeszcze trzecia elektrownia, wiatrowa. Wiecie, w miejscu, gdzie przez pół roku latarnie na ulicach palą się non-stop, żarówki i prąd są towarem deficytowym. Jakoś nikt nie marudzi, że psują krajobraz plaży miejskiej (co było naczelnym argumentem przeciw stawianiu śmigieł w Polsce). 
Powyżej co prawda wiatraki się nie załapały, ale nie po to pokazuję to zdjęcie. Oprócz opisanej już Toppili widać na horyzoncie kominy papierni należącej do koncernu StoraEnso, srogiego konkurenta InternationalPaper urzędującego między innymi w Kwidzynie. 
Właściwie mogłabym skopiować to, co już napisałam o elektrowni. Jeden z największych i najnowocześniejszych tego typu zakładów. NIE ŚMIERDZI. Lato, fabryka pracuje pełną parą, a w mieście czuć sosny w ich drzewiastej , nie przerobionej na celulozową pulpę, formie. Tym samym hetuję Kwidzyn, który przy "sprzyjających" wiatrach sieje woniami na ponad 40 kilometrów. Tak, fajnie, że jest zakład pracy. Nie, nie musi walić na całą okolicę, jakby stado małp urządziło sobie dziką orgię.  

Jasne, wyżej opisane inwestycje nie są tak zupełnie neutralne dla środowiska, ale ich wpływ na naturalne otoczenie jest minimalny. Ludzie dysponują technologiami, które sprawiają, że przemysł nie jest tak upierdliwy dla wszystkich i wszystkiego wokół... I tu się robi użytek z posiadanych możliwości. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego zwykło się u nas uważać, że jak jest przemysł, to musi zebrać swoje żniwo na przyrodzie. Dlaczego koncernowi (który zapewne na świecie robi co może, żeby -broń boru!-kilka cząsteczek smrodku nie uleciało do atmosfery), pozwala się u nas kadzić w najlepsze? Dlaczego lata mijają, a odstojniki z cukrowni jak rozsiewały aromaty, tak sieją sobie dalej? Co się do jasnej cholery takiego dzieje, że ludzie to tolerują? Nie wierzę, że wszyscy jeszcze siedzimy w głęboko PRL-owskiej mentalności. Ludzie wyjeżdżają z kraju i wracają, mając w pamięci rozwiązania z innych państw. Czemu się ich nie stosuje? Bo kasa? Sorry, ale lepiej raz zainwestować solidne pieniądze w trwałe technologiczne rozwiązania, niż płacić wiecznie kary i ponosić dodatkowe koszta związane z naprawą szkód w środowisku oraz zdrowiu ludzi. "Ogólnie słaba sytuacja w kraju" też nie jest żadnym wyjaśnieniem. Jak już wcześniej pisałam, Finowie też lekko ze swoimi sąsiadami nie mieli i na dobrą sprawę swoje państwo intensywnie zaczęli rozwijać w latach 50. Ale to jest normalny kraj, w którym stawia się na jakość. Może i Polska kiedyś do tego dojrzeje.

Znowu wyszło trochę... gorzko. 



Leave a Reply.